Rozdział VI Wielka Uczta - oczyma Hermiony
Hermiona usiadła
pomiędzy Rudą a Złotym Chłopcem.
- No nareszcie Miona
już myśleliśmy, że się zgubiłaś. – przywitał ją Ron.
- Jasne. – parsknęła
zirytowana. – Ja w przeciwieństwie do ciebie mam więcej obowiązków.
- Aniołeczku nie
złość się już. – poprosił Aleksander, który dziwnym trafem siedział koło
Weasley’a.
- Szaaa. – uciszyła
ich dziewczyna widząc wstającego dyrektora.
- Witam wszystkich
nowych uczniów i was starzy znajomi. Na początku przed Ceremonią Przydziału
chciałbym powiedzieć tylko kilka najistotniejszych rzeczy, reszta po. W tym
roku w każdym domu będzie po 3 prefektów. Uczniowie mają się ich słuchać, tak
samo jak nauczycieli. Do tego mamy 4 Prefektów Naczelnych, którzy są nad
zwykłymi Prefektami. Te zmiany zostały wprowadzone z dwóch powodów, dużo nowych
uczniów dochodzi nam w tym roku oraz odbędzie się w szkole Bal Wieku. Na razie
tyle zapraszam na Ceremonię Przydziału! – owacje towarzyszyły dobrotliwemu
uśmiechowi nauczyciela, gdy ten siadał na swoim „tronie”.
- Gdy kogoś wyczytam,
podejdzie do mnie i założę mu tiarę przydziału. – powiedziała McGonagall, która
stałą już na środku Wielkiej Sali z wyświechtaną tiarą leżącą na stołku.
- Abbit Mary. –
wyczytała pierwsze nazwisko. Rudowłosa, dziewczynka o wielkich zielonych oczach
wyłoniła się z tłumu dzieciaków. Niepewnym krokiem podeszła do stołka i usiadła
na nim.
- Gryffindor! –
rozdarła się tiara na całą salę, Mary uśmiechnięta i zadowolona podeszła do
stołu gryfonów, przywitana radosnymi okrzykami.
- Cześć Mała. –
uśmiechnęła się do dziewczynki Ruda, gdy ta zajęła miejsce koło niej.
- Cześć. – nieśmiało
uśmiechnęła się.
- Anonymus Sander. –
wyczytała kolejne nazwisko McGonagall. Wysoki, chudy chłopiec podszedł to niej.
- Hufflepuff! –
krzyknął kapelusz. Chłopiec z nietęgą miną podreptał do swojego nowego domu,
puchoni przyjęli go gromkimi brawami.
- Alvson Anna. – była
kolejna na liście. Średniego wzrostu, ciemnooka i z miłym uśmiechem trafiła do
Slytherin’u.
- Boże długo jeszcze?
- marudził Ron, patrząc na wciąż dużą grupkę dzieciaków. Ceremonia trwała już
godzinę i wszyscy mieli jej dość.
- Ronald uspokój się!
– upomniała go Prefekt Naczelna.
- Mionuś wyluzuj. –
uśmiechnął się do niej.
- Nie jestem żadną
Mionusią! – obruszyła się. Nie nawiedziła jak ktoś do niej mówi Miona, porażka…
- No dobra Miona
sorry. – spojrzał na nią swoimi wielkimi, niebieskimi ślepiami.
- Zamknij się Ron. –
robiło jej się nie dobrze gdy na niego patrzyła. Spojrzała teraz na środek
Sali. Na stołku siedział teraz Malikow Aleksander, po chwili tiara przydzieliła
go do Gryffindoru. Jak Hermiona zauważyła, do gryfonów i ślizgonów dołączyło
już po 30 dzieciaków… Krukoni i Puchoni mieli jakiś zły połów, w tym roku. Nie
była z tego faktu zadowolona… Tyle dzieciaków do pilnowania. Spojrzała
przelotnie na stół nauczycielski. Profesor Snape siedział dziwnie zamyślony,
tempo wpatrując się w jakiś punkt, którego nie potrafiła zlokalizować. Reszta
nauczycieli z mniejszym lub większym zainteresowaniem przypatrywała się
Ceremonii.
- Zabini Julia. –
mała ciemnowłosa dziewczynka jako ostatnia została przydzielona. Trafiła do
Slytherin, nikogo to chyba jednak nie zdziwiło…
- To Zabini ma
siostrę? – cicho spytała Ruda przyjaciółkę.
- A bo ja wiem. –
Hermiona wzruszyła ramionami. Przyjrzała się im, faktycznie była trochę podobna
do niego. Z małymi wyjątkami, miała czekoladowe oczy i bardziej zadarty nosek.
Nie zauważyła, że wstał dyrektor, dopiero słysząc jego głos odwróciła się w
stronę podium.
- Jeszcze raz, witam
nowych uczniów. Pierwszoroczni niech wiedzą, że do lasu wstęp jest absolutnie
zabroniony. Nie wolno pojedynkować się na korytarzach i przebywać na nich po
22.00. Prosi się o nie korzystanie z przedmiotów pochodzących z Magicznego
Sklepu Weasley’ów. Nabory do drużyny Quidditcha odbędą się w przyszłym
tygodniu. Ogłoszenia będą wywieszone w domach. Przypominam Prefektom że jutro
mają spotkanie z nauczycielami o 15.30. To tyle. Smacznego! – ledwo skończył
mówić, a hogwardzkie stoły ugięły się pod potrawami. Wszyscy jak jeden mąż
zabrali się za jedzenie.
- Smacznego. –
rzuciła Hermiona do przyjaciół, nakładając sobie pieczone udka i ziemniaki na
srebrny talerz.
- Acznego. – z pełną
buzią wysapał Ron.
- Jesteś obrzydliwy
Ronald! Masz dawać przykład dzieciakom! A ty co?! – zbulwersowała się Hermiona.
- No czo? – kawałek
mięsa wypadł mu na talerz. – Zjeść nie można? – spytał już połykając to co miał
w buzi.
- Zjeść, owszem. Ale
nie jeść jak świnia. – popatrzyła na niego z odrazą.
- Na szczęście oprócz
niego jest jeszcze dwóch prefektów, więc nie przejmuj tym głupkiem. – szybko
powiedziała Ginny, widząc że jej brat otwiera znowu pełną buzię.
- Panno Granger,
panno Weasley. – usłyszały za sobą głos Opiekunki Domu Lwa. Odwróciły się do
niej.
- Tak pani profesor?
– równocześnie spytały, na co na twarzy surowej profesorki pojawił się lekki
uśmiech.
- Tu macie plany,
rozdajcie je uczniom. Hermiono poczekaj na mnie po uczcie, dobrze? Pokażę ci
twoje kwatery. – zwróciła się do starszej.
- Dobrze. –
przytaknęła dziewczyna.
- Ginny tu masz plany
od 1 do 3. Hermiono ty od 4 do 7. Rozdajcie je proszę teraz. A i hasło do wieży
brzmi „Fidus”. – pokiwały głowami na znak, że rozumieją i odeszły od stołu,
rozdając plany uczniom.
- No nie, porażka
widziałaś że jutro pierwsza lekcja to OPCM ze ślizgonami. – jęknęła Anna,
przyjaciółka Hermiony z roku.
- Damy radę. –
pokrzepiła ją uśmiechem i kontynuowała zajęcie. Gdy udało im się rozdać
wszystkie plany, zauważyła, że dyrektor ponownie wstał, a stoły zalśniły czystością.
- No mam nadzieję, że
wszyscy już najedzeni. A teraz dobranoc. Śpijcie dobrze! – dobrodusznie
pomachał im ręką. Widząc, że starsi wyrywają się do przodu dodał tylko. –
Najpierw wychodzą prefekci z klasami pierwszymi i drugimi. – Starsi niechętnie
usiedli na swoich miejscach. Ron, Ginny i Harry niechętnie ruszyli pilnując
swojej grupki dzieciaków.
- Siostra a ty? –
spojrzał na Hermionę Harry.
- Ja czekam na
McGonagal, czekajcie na mnie w Pokoju Wspólnym. Dobrze?
- Jasne Mała. –
uśmiechnął się do niej, w jego zielonych oczach pojawił się jednak smutek, więc
szybko odwrócił spojrzenie od dziewczyny. Skoro została Naczelnym Prefektem, to
oznaczało, że będzie mniej czasu z nimi spędzała. Nie będzie mógł się z nią
śmiać i cieszyć jej towarzystwem… No cóż…
Hermiona nie
siedziała długo przy stole. Nauczycielka szybko się zjawiła i Hermiona poszła
za nią.
- Mam nadzieję, że
nie jesteś zła że zostałaś Prefektem Naczelnym? – spojrzała na nią z troską w
oczach, gdy tylko znalazły się same na korytarzu.
- Niby dlaczego? –
zaśmiała się, a jej dźwięczny śmiech echem rozniósł się po korytarzu.
- I tak masz już tyle
obowiązków… Ale nie mieliśmy za dużego wyboru. – dodała cierpko.
- Oczywiście, że nie
pani profesor. Nie ma się czym pani przejmować. – Starsza kobieta, zawsze była
jej pomocna, odkąd tylko pamiętała… Zawsze była jej mentorką, którą podziwiała
niezmiernie.
- To dobrze Hermiono.
– zatrzymały się. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że dyrektorka poprowadziła ją
w Skrzydło Nauczycieli, jak je powszechnie nazywano. Chyba tylko profesor Snape
i McGonagall nie mieli tu komnat… A z resztą nie wiedziała tego dokładnie, nie
wolno to było przebywać uczniom, nawet Prefektom, tylko Naczelni mogli tutaj
przyjść… A tu proszę, czyżby miała tu mieć swoje komnaty? Spojrzała na brązowe
drzwi. Srebrna tabliczka z Lwem Gryffindoru głosiła: „Hermiona Granger –
Prefekt Naczelny.”
- Tutaj mam swoje
komnaty? – spojrzała niedowierzając. – W Skrzydle Nauczycieli?
- Każdy Prefekt ma
tutaj swoje komnaty. – uśmiechnęła się znad swoich okularów. – Zobacz, Marta ma
naprzeciwko ciebie. – wskazała na czarne drzwi. – Tam ma Alan i Dracon. –
pokazała na drzwi znajdujące się trochę dalej. No ładnie, pomyślała Hermiona,
Malfoy moim sąsiadem.
- Ale do Pokoju
Wspólnego Gryfonów mogę dalej wchodzić? – spytała.
- Oczywiście. Hasło
do twoich komnat brzmi: „tulipan”. A teraz rozgość się i wyśpij dobrze. Do
jutra. – pożegnała się i odeszła.
- Dobranoc. – rzuciła
Hermiona za nauczycielką. Wyszeptała hasło i drzwi otworzyły się przed nią.
Niepewnie weszła do środka. Niewielki, ale przytulny salon urządzony z
niebywałym gustem, w barwach jej domu. Przed kominkiem stały 2 wielkie fotele,
na środku stolik z 4 krzesłami, przykryty złotym obrusem. Po prawej stronie
była para drzwi. Otworzyła najpierw jedne. Duża, przestronna toaleta z jacuzzi
– no nieźle mi się powodzi, zaśmiała się. Drugie drzwi prowadziły do sypialni.
Po środku niej stało wielkie łóżko, z atłasową, krwistoczerwoną pościelą.
Podłogę wyścielał puchowy dywan, w nieco bardziej stonowanym kolorze. Podeszła
do łóżka i rzuciła się na nie radośnie. Jeszcze nigdy nie miała własnego
pokoju… A co dopiero własnych komnat! Jej dom, znajdował się w jednym z
londyńskich bloków. Mieli tylko dwa nie duże pokoje, kuchnię i łazienkę. Zawsze
spała z rodzicami w pokoju… A teraz?! To był bajer! Ciekawa jestem co powie
Ginny, zamyśliła się. Właśnie Ginny, Harry, Alex! Pewnie na nią już czekali,
zerwała się z łóżka i szybkim krokiem skierowała się do wieży Gryfonów.
Jak wam się podoba? Komnentujcie. Kolejny rozdział już jutro.
Świetne jak zwykle :) Szkoda że tylko jedna perspektywa :( Mam nadzieję że jutro będzie więcej postów :/ :p
OdpowiedzUsuńKasiu, jutro bedzię z perspektywy Snape <3
Usuń