Rozdział V- I
września
Severus spojrzał z
udręczoną miną na zegarek. Już za 3 godziny kończył się ten spokój. W zamku
miała pojawić się ta cała hałastra. Wakacje nieubłaganie się skończyły, a wraz
z nimi kawalerski etap jego życia. Teraz musiał zająć się pewną czekoladowooką
Gryfonką. Z resztą nie tylko ją miał na głowie. Musiał też pomóc Malfoy’owi w
jego zadaniu. Te wakacje obfitowały w składanie przysięg wieczystych. Najpierw
Lordowi, że zajmie się jego córką a później Narcyzie, że pomoże jej synowi. Czy
to naprawdę nie za dużo na jednego człowieka? Nie dość, że był podwójnym
agentem, to jeszcze musiał niańczyć dwoje nastolatków. Ależ Severusie, panną Riddle
chcesz się zająć, wiesz o tym, sarknął wredny głosik w jego głowie. Chcąc nie
chcąc poszedł do łazienki, zdjął ubranie i stanął przed lustrem. Uważnie
przyjrzał się swojemu ciału. Było blade, pokryte bliznami. Jedyną zaletą były
widoczne mięśnie. Właściwie, nie było tak źle. Zdjął bokserki. Spojrzał na
swoje przyrodzenie. No Severusie, nie masz się czego wstydzić, przed Granger.
Wszedł po prysznic. Ciepła woda relaksowała go jak nic innego. Wyzbył się
wszelkich wspomnień wsłuchując się w szum wody. Po zbawiennej godzinie osuszył
się i ubrał. Ręcznie zapinał swoją nauczycielską togę, w której było dość dużo
guzików. Wysuszył włosy i nadał im odpowiedni charakter, iście Snape’owski.
Zerknął na zegarek, zostało mu półtorej godziny wakacji. Skierował się do
Pokoju Nauczycielskiego w którym miała się odbyć narada dotycząca nowego roku
szkolnego. Wychodząc ze swoich prywatnych komnat zabezpieczył je, dotarła do
niego niechciana myśl, że być może one już nie długo nie będą takie prywatne.
Nie cieszyło go to bardzo. Nie lubił dzielić swojego życia z kimś innym, miał
nadzieję, że będzie miał trochę czasu zanim ten plan zostanie wcielony w życie
i uda mu się przywyknąć do tej myśli…
Otworzył drzwi do
Pokoju Nauczycielskiego.
- Witaj Severusie. –
przywitał go dyrektor, Snape zauważył że czekali tylko na niego. I dobrze,
skomentował w myślach. Zajął swoje miejsce, po lewicy Dumbledore’a.
- No to możemy już
zacząć, skoro jesteśmy już wszyscy. – zaczął starzec uśmiechając się
dobrotliwie. – Chciałem wam oznajmić o kilku sprawach, do naszej szkoły
przyjedzie uczennica z Beuxbatons. Marisol Larios, dziewczyna będzie na szóstym
roku, sam sprawdziłem jej umiejętności wraz z profesorem Snapem. – Mistrz
Eliksirów przypomniał sobie testy dziewczyny.
Dziewczyna stała
nonszalancko oparta o stolik w klasie do transmutacji, uśmiechała się pogodnie.
- No więc Marisol
przywołaj do siebie ten wolumin. – poprosił dyrektor, pokazując jej księgę
leżącą na komodzie w rogu klasy.
- Accio księga. –
jasny głosik z lekkim francuskim akcentem odezwał się w klasie. Wolumin
posłusznie przyfrunął do niej, opadając na jej wyciągniętą dłoń.
- Dobrze panno
Larios. – skomentował Severus. – Chcę zobaczyć ładne zielone ptaszki. Wyczaruje
je pani dla mnie? – zaśmiał się drwiąco.
- Tak professeur! Avis!
– małe zielone ptaszki „wyskoczyły” z jej różdżki.
- Wyśmienicie
Marisol! – zaklaskał dyrektor, według Severusa nie było się czym podniecać,
Granger też to potrafiła. Widział nawet jak kiedyś zabawiała tym pierwszaków.
- Merci. – skinęła
głową, na jej twarzy pojawił się iście ślizgoński uśmieszek, spodobał się on
Mistrzowi Eliksirów.
- A patronusa pani
umie przywołać? – zapytał odgarniając włosy z czoła.
- Oui. Expecto
Patronum. – duża wilczyca stanęła dumnie koło jej boku, dziewczyna pogłaskała
ją czule po pysku i widmo zniknęło.
- Jestem pod
wrażeniem. – sucho stwierdził, doskonale wiedział o tym, że Potter już na 3
roku potrafił wyczarować patronusa.
- Proszę oznaczyć
drzwi krzyżem. – poprosił dyrektor.
- Flagrate. –
dźwięczne francuskie er śpiewnie wydobyło się z ust dziewczyny. Na drzwiach
pojawił się płonący znak.
- Brawo! Dla mnie
jeszcze bukiet kwiatów i została pani przyjęta do szkoły. – uśmiechnął się
dobrodusznie siwobrody starzec. Snape nie zgadzał się z nim w zupełności,
powinni testować ją co najmniej kilka dni, powinna pisać testy. Ale co on może
w starciu z Dumbledore’m.
- Orchideus! –
czerwone róże, które pojawiły się w jej dłoni wręczyła starszemu mężczyźnie.
- Gratulacje! Została
pani przyjęta, jeszcze tylko tiara panią przydzieli. – dziewczyna spojrzała na
nich pytająco.
- Dyrektor włoży pani
na głowę stary kapelusz, który przydzieli panią do odpowiedniego domu. Wydaje
mi się jednak, że to nie jest potrzebne, ale dyrektor się uparł. – wyjaśnił jej
szeptem, gdy starzec zniknął na chwilę, aby pojawić się za chwilę z tiarą.
Ostrożnie nałożył ją na głowę dziewczyny.
- Slytherin. –
oznajmiła tiara zmęczonym głosem, nie opadając jej nawet na czoło. Dyrektor
szybko ją zdjął z dziewczyny.
- No więc, profesor
Snape ci wszystko wyjaśni, bo on jest opiekunem tego domu, a więc teraz twoim
wychowawcą dziecko. Ja już muszę iść, profesor później odprowadzi cię do domu.
– wyszedł z klasy zostawiając ich samych.
- Poszło gładko. –
stwierdziła swobodnie.
- Gdzieżbym się tego
spodziewał Larios. – wykrzywił się z wrednym uśmiechem, on sam testował jej
wiedzę jak tylko pojawiła się u Malfoy’ów, tylko dlatego nie stawiał żadnych
protestów przy tak szybkim przyjęciu jej do szkoły.
- Hmmm, nie wiem
professseur. – w jej oczach pojawił się wesoły błysk, który tak często u niej
widział podczas wakacji.
- No dobrze, wiesz
wszystko o moim domu co masz wiedzieć, Draco i Blaise ci wyjaśnili mam
nadzieję. – bardziej oznajmił niż zapytał.
- Tak. – kiwnęła
głową.
- Więc wiesz jakie
obowiązki wchodzą w zakres Prefekta, którym masz zostać? – tym razem zapytał,
wiedział jak Dracon do tego podchodzi, więc wolał się upewnić.
- Mamy pilnować
młodszych roczników, pomagać im. Możemy odejmować punkty, mamy obowiązek
patrolować korytarze i pomagać nauczycielom. – wyrzuciła na jednym tchu.
- Tak właśnie panno
Larios. – uśmiechnął się po raz pierwszy szczerze do niej.
- Więc wiemy, że
odnajdzie się na szóstym roku. – mówił dalej Albus. – Została też mianowana
prefektem, zamiast panny Parkinson. – widząc pytające spojrzenia nauczycieli
wyjaśnił. – Po ostatniej aferze z nią w roli głównej, wolimy nie ryzykować.
- Aferze? – odezwał
się Filius Flitwick.
- Nie warto o niej
wspominać. – wtrąciła McGonagall. – Decyzja już jest podjęta, więc nie ma co
jej podważać.
- Tak właśnie. –
stwierdził dyrektor. – Kolejną sprawą o jakiej chciałbym was poinformować jest
Bal Wieku.
- Bal? O czym mówisz
Albusie? – zdegustowany spytał Mistrz Eliksirów.
- Raz na sto lat w
szkole odbywa się Bal Wieku. Bardzo huczny bo biorą w nim udział uczniowie z
ostatniego stulecia. Czeka nas więc sporo pracy, żeby go przygotować. Odbędzie
się on 27 grudnia. Uczniowie mogą w nim brać udział, ale tylko szósta i piąta
klasa. Prefekci mają obowiązek wam pomóc. Każdemu z was przydzielę obowiązki i
ucznia do pomocy. Macie może pomysł o jakim temacie zrobić ten bal? – zwrócił
się do kolegów.
- Może anioły i
diabły. – zaproponowała Sprout.
- A może wampiry i
wilkołaki? – spytała profesor mugoloznastwa.
- Jasne to znaczy, że
Lupin już strój ma gotowy. – sarknął Mistrz Eliksirów.
- Zgadzam się z
Severusem, to nie jest dobry pomysł. – skwitowała McGonagall.
- To anioły, diabły i
demony? – podsumował Albus. – Kto jest za. – ponad ¾ nauczycieli zgodziło się. – To postanowione. Kolejna sprawa… - zamyślił
się.
- To chyba tylko tyle
miało być. – odezwała się wice dyrektor.
- Tak, chyba tak. –
uśmiechnął się wesoło. – Minerwo proszę cię oczekuj już powoli uczniów. –
poprosił patrząc na zegarek, nie wiedząc kiedy do Powitalnej Uczty zostało
niespełna 20 minut. – Hagridzie ty również, a my do Wielkiej Sali. – zaklaskał
z radością dwulatka.
Hermiona szukała w
pociągu wolnych miejsc. W końcu znaleźli jeden przedział wolny. Weszła
pierwsza, a za nią przyjaciele. Ginny, Harry, Ron, Victor i Alex. Dziewczyny
usiadły koło swoich chłopaków, a Złoty Chłopiec z Rudzielcem naprzeciwko nich.
Nie odzywali się do siebie, Harry którego Hermiona traktowała jak brata,
dowiedział się o zachowaniu Alexandra i teraz łypał na niego spod byka. Nie
mógł mu tego darować, pomimo tego, że Hermiona już dawno to zrobiła. Z resztą
nie lubił go ogólnie, był bratem dla dziewczyny, ale tak naprawdę maskował w
tym swoje uczucia. Jego braterska miłość już dawno przekształciła się w inne
uczucie. Sam nie wiedział kiedy, ale zaczął rozumieć po tym jak mu nie wyszło z
Cho. Każdą inną dziewczynę porównywał do niej, ale żadna nie sięgała jej do
pięt. Wiedział, że ona go nie kocha, ale mógł być blisko niej i to się liczyło.
- Miona, Ron zebranie
prefektów. – do ich przedziału wparowała Padam Patil. – A tak w ogóle cześć. –
uśmiechnęła się do nich.
- Chodź Rudzielcu. –
wyszczerzyła się wrednie do Rona, który zdawał się nie mieć ochoty ruszyć się
gdziekolwiek.
- Idę, idę. –
wymamrotał czerwieniąc się. Szybkim krokiem skierowali się do przedziału
Prefektów. Zauważyli, tylko jedną nową osobę. Ciemnowłosą dziewczynę z
emblematem Slytherin, siedzącą koło tlenionej fretki. Otworzyli drzwi i zajęli
swoje miejsce.
- Cześć. – rzucili
tylko na przywitanie.
- Witam wszystkich
zebranych. – odezwała się Prefekt Naczelna, Marta Grenier. – A w szczególności
nową koleżankę. – wszystkie spojrzenia zwróciły się w jej stronę. Uśmiechnęła
się nieśmiało. – Chciałabym wam przedstawić Marisol Larios, która zastąpi nam
Pansy Parkinson. Została przydzielona do Slytherin’u na szósty rok, wcześniej
chodziła do Beuxbatons.
- Co się stało z
mopsem? – spytał Ernie.
- Wyrażaj się
Macmillan! – upomniała do Marta. – Nie powinno was to interesować.
- Miło cię poznać. -
Hanna wyciągnęła do niej rękę, nie wiedziała czy nowa ślizgonka ją przyjmie,
ale zrobiła to z uprzejmości.
- Cześć wam. Naprawdę
cieszę się, że mogę być tutaj z wami. – uśmiechnęła się do nich.
- Koniec czułości. –
Wtrącił Alan Toit, drugi Prefekt Naczelny. – Przechodzimy do konkretnych spraw.
- Jutro o godzinie
15.30 mamy zebranie z nauczycielami, mają nam coś do przekazania. Co nie wiem,
ale na pewno to jest coś ważnego. Tyle przynajmniej zrozumieliśmy z listu od
dyrektora. Co do uczniów, w tym roku dochodzi nam do pilnowania 100
pierwszaków.
- Stówa? To nie
przesada? – obruszył się Malfoy. – Rok temu było ich ledwo 50 a i tak jaki był
z nimi problem.
- Nie damy sobie
rady… Dzieciaków w klasach jeden do pięć jest u mnie w domu około 70. A co ja
zrobię jak dojdzie mi 25 maluchów? Ten nie umie tego, ten tego. To będzie
paranoja. – dołączyła się Hermiona.
- Dlatego do każdego
z domów dojdzie jeszcze jeden prefekt. Do Slytherin’u dołączy Balise Zabini, do
Gryffindoru Potter, do Revenclaw’u Victor Swan, a do Hufflepuff’u Susan Bones.
– oznajmił Alan.
- I myślisz, że w
trójkę damy radę? Jedno z nas załóżmy ma lekcje do 17.00, drugi patroluje
korytarze, a trzeci zostaje na pastwę z dzieciakami? – wtrąciła się Hanna.
- Nie macie wyjścia.
Poza tym, są jeszcze dodatkowe zmiany w naszym gronie.
- Jeszcze? Co tym
razem. – Malfoy wydawał się być znudzony tą rozmową.
- W związku z tym, że
maluchów jest tak dużo i coś się szykuje w Hogwarcie, Dracon i Hermiona zostają
pomocnymi Prefektami Naczelnymi, a na ich miejsce wchodzą: u ślizgonów Mikael
Lind, a u gryfonów Ginny Weasley.
- Dlaczego? – Padma
zadawała się być tym oburzona, od zawsze chciała być na tym stanowisku, a to
co? Jej dobra koleżanka…
- Ja i Malfoy? –
Hermiona popatrzyła zdziwiona.
- Jak widać Granger.
– uśmiechnął się do niej tleniony.
- Spokój. – zarządził
Toti.
- To nie fair!
Ślizgoni i Gryfoni będą mieli o jednego prefekta więcej.
- Przypominam ci
Macmillan, że Prefekci Naczelni mają więcej obowiązków, niż wy. Poza tym moją
oni prywatne komnaty. I nie zawsze są w stanie pilnować odpowiednio dzieciaków.
Was jest troje w każdym domu i tak ma być. – przypomniała Marta.
- A teraz Dracon,
Hermiona oddajcie mi swoje odznaki Prefektów. - oboje posłusznie odpięli
srebrne znaczki i podali starszemu koledze.
- Te są dla was. –
Marta podała im złote odznaki. – Padmo, Hanno proszę odnaleźć pozostałe osoby,
które mają do nas dołączyć. Dziewczyny wstały i szybko opuściły przedział. Nie
minęło 10 minut, a w przedziale zrobiło się tłoczno. Było tak ciasno, że
Hermiona musiała usiąść Harremu na kolanach (który był tym zachwycony, ale tego
nie okazał); Ginny Victorowi, a Marisol Malfoy’owi.
- Skoro mamy komplet.
Chciałabym poinformować nowo przybyłych, że zostaliście mianowani prefektami.
Żeby w każdym domu było po 3 prefektów, gdyż w tym roku dołączy do Hogwartu 100
nowych uczniów.
- To dlaczego ze
Slytehirnu i Gryffindoru jest dwóch nowych? – spytał Victor.
- Panie Swan, czy
pozwolił nam pan dokończyć? – zirytował się Alan.
- Przepraszam. –
wybąknął.
- Tak lepiej. Dlatego
jest ich dwoje, bo Dracon i Hermiona zostali mianowani Prefektami Naczelnymi. I
nie pytaj więcej o nic. – dodał szybko widząc, że szatyn otwiera buzię.
- Dla nowych. Musicie
poznać nasze zasady. Hermiono proszę wyjaśnij je. – Marta zwróciła się do
świeżo upieczonej Prefekt Naczelnej.
- Macie obowiązek
pilnować porządku w swoich domach, zajmować się i pomagać młodszym uczniom.
Zwłaszcza pierwszo- i drugoklasistom. Macie również obowiązek pomagać
nauczycielom i patrolować korytarze. Możecie korzystać z łazienki prefektów,
znacie hasło do gabinetu Dumbledore’a, możecie odejmować punkty i w klasach
jeden – trzy dawać szlabany, ale tylko w uzasadnionych przypadkach. Nie
obowiązuje was cisza nocna. To chyba tyle. – uśmiechnęła się do Rudej.
- No i macie słuchać
się Prefektów Naczelnych. – dodał Malfoy, z wrednym uśmieszkiem.
- Tak, dokładnie.
Oboje mają rację. – podsumował Alan. – Teraz możecie wrócić do swoich
przedziałów. Pamiętajcie, żeby dopilnować, żeby wszyscy wysiedli z pociągów.
Malfoy, Granger wy zostajecie. – stwierdził, gdy oboje skierowali się do
wyjścia.
- Nie zapominajcie,
że teraz jesteśmy na równi. – zaśmiała się Marta. – Nie musicie nas ślepo
słuchać, sami podejmujecie decyzje, które uważacie za stosowne.
- Jakoś dalej nie
mogę w to uwierzyć. – zarechotał Malfoy.
- Nie dziwię ci się
Dracon. – uśmiechnął się Alan.
- Dobra, zmywamy się.
Musimy objeść wszystkie wagony, żeby obczaić, gdzie mamy pierwszaków. Musimy
ich bezpiecznie do łodzi powsadzać. – uśmiechnęła się Marta.
Przepraszam ,że tak późno ale dopiero wróciłam do domu. Jak wam się podoba. Kolejny rozdział dodam około 19. :) Komentować !!!!! Anastazja Fill
Świetne. Prosiłabym o ile to możliwe żeby rozdziały były odrobinę dłuższe :)
OdpowiedzUsuń