Rozdział XIII
Hermiona wpatrywała
się w list nieprzytomnym wzrokiem. „Księżniczko”?! Co ta Jaszczurka sobie
wyobraża, żeby nazwać ją KSIĘŻNICZKĄ?! Owszem „córko” mógł napisać, ale żeby
księżniczko? Tak mówili do niej tylko rodzice, znaczy Granger’owie. Dalej nie
potrafiła inaczej o nich myśleć, tyle lat uważała się za ich dziecko. Tyle lat…
Które teraz należały do kogoś innego, do niejakiej Hermiony Granger, której
życiem ona żyła, przez szesnaście lat. Czuła jak łzy lecą po jej policzkach.
-Hermiono, proszę
przestań. Twój płacz nic nie da. – usłyszała spokojny głos Dracona, koło
swojego ucha. Nie umiała się jednak uspokoić, szloch sam rozrywał jej płuca i
umysł. Przytuliła się do chłopaka, Smok odrobinę onieśmielony zachowaniem
swojej kuzynki zaczął ją delikatnie kołysać, żeby się uspokoiła. Nie wiedział
ile tak siedzieli, ale wreszcie Hermiona uspokoiła się.
- Draco myślisz, że
dalej będę mogła być w Gryffindorze? – spojrzała na niego wręcz błagalnie.
- Nie wiem Hermiono,
to nie ode mnie zależy. Póki co Lord, znaczy twój ojciec nie ma takich planów,
bo chyba by ci to napisał prawda? – starał się ją uspokoić, choć doskonale
wiedział, że to tylko kwestia czasu.
- No niby tak, dzięki
Draco. – uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
- Nie ma za co. –
wyszczerzył się radośnie. – Poza tym wiesz, że jestem twoim kuzynem?
- Co?! – krzyknęła
zdziwiona.
- Ej, nie mi do ucha.
– skrzywił się masując sobie małżowinę.
- Przepraszam. –
zmieszała się. – Ale to wszystko jest dla mnie takie niewiarygodne…
- Nie dziwię się. –
uśmiechnął się figlarnie i spojrzał na zegarek nad kominkiem. – Dobra Mała,
musimy iść, za 20 minut mamy zebranie prefektów. Trochę sobie już
poleniuchowaliśmy, co prawda Snape nas zwolnił z lekcji, ale na pewno nie
będzie miły, jeśli się spóźnimy na zebranie.
- Niestety. Poczekasz
chwilę, tylko się ogarnę? – nie czekając nawet na odpowiedź skierowała się do
łazienki.
Spojrzała na swoje
odbicie i przeraziła się, tusz jej się rozmazał, oczy miała podpuchnięte,
warkocz się rozleciał. Ubranie było pogniecione. Rozpacz i nędza, inaczej nie
mogła tego określić. Szybko się przebrała, założyła zieloną tunikę i obcisłe,
czarne rurki. Oczywiście zakryła to wszystko szatą, ale przecież ona mogła się
rozwiać, czyż nie? A że zebranie to nie lekcje, więc się nie przejmowała.
Zrobiła lekki, srebrny makijaż i rozpuściła włosy. Spryskała się jeszcze tylko
perfumem i wyszła z toalety.
Draco zagwizdał na
jej widok.
- Dziewczyno, to
godło nie pasuje to twojego wyglądu. – wyszczerzył się wrednie.
- Myślisz, że się tym
przejmuję? – zaśmiała się.
- Hmmm, zakładam, że
nie?
- No właśnie.
- Hermiono może
założysz łańcuszek od ojca? – spytał cicho, nie chciał wywołać kolejnego ataku
histerii, ale on by jej pasował wyśmienicie do tego…
- Nie wiem, czy to
jest najlepszy pomysł Draco. – zasmuciła się lekko.
- Pomyśl, że dostałaś
go ode mnie. On będzie ci świetnie pasował. – podszedł do stolika, na którym
leżał złoty wisiorek. Wziął go w ręce i podszedł do kuzynki, zawiesił go jej na
szyi. – No i teraz wyglądasz super.
- Naprawdę tak
uważasz? – mimo wszystko uśmiechnęła się do niego, wszyscy w szkole wiedzieli,
że Draco miał niezły gust, skoro więc twierdził, że wyglądała ładnie…
- Jasne, chodź,
musimy już iść. – skierował się w stronę drzwi, a ona podążyła za nim.
Rzuciła jeszcze tylko
wszystkie możliwe zabezpieczenia i mogli iść. Droga do gabinetu dyrektora była
długa, ale skorzystali z kilku skrótów, byli już na ostatnim zakręcie gdy
usłyszeli głośny krzyk.
-Miona! – dziewczyna
z lekkim grymasem odwróciła się, co prawda miała świadomość, że będzie musiała
wytłumaczyć przyjaciołom swoją nieobecność na lekcjach, ale miała nadzieję, że
ta chwila nadejdzie dopiero po zebraniu.
Dwoje rudzielców i
jeden czarnowłosy chłopak biegli w jej stronę co sił w nogach, Draco stanął u
jej boku z rękami skrzyżowanymi na piersi, jakby zamierzał ją bronić, gdyby coś
miało być nie tak. Po chwili cała trójka zdyszana stała koło nich.
- Spadaj Malfoy,
chcemy z nią pogadać. – warknął Ron.
- Będę robił co mi
się podoba Weasley. – obrzydzenie z jakim wypowiedział nazwisko przyjaciela
Hermiony, sprawiło, że spojrzała ona na niego karcąco. Smok uśmiechnął się do
niej lekko.
- Jak nie to ci
pomogę. – twarz rudzielca była już niemalże tak ognista jak jego włosy, w dłoni
pojawiła się różdżka.
- Uspokój się Ronald
i schowaj różdżkę! – Hermiona nie wytrzymała i wtrąciła się do rozmowy.
- No co ty Miona?
Bronisz F R E T K I?! – jej przyjaciel patrzył na nią jakby postradała zmysły.
- Ron, daj spokój
Hermiona ma rację. – odezwała się Ginny widząc zakłopotanie w oczach
przyjaciółki, nie wiedziała co się stało, ale skoro Malfoy był w to zamieszany,
to musiało to być coś poważnego. Wolała więc, tego nie ruszać przy chłopcach,
oni są za bardzo dziecinni jeśli chodzi o takie sprawy.
- Ginny, ale ona
BRONI MALFOYA! – wydarł się na całe gardło jej brat.
- No i? – Ruda nie
dawała za wygraną, jej głos nadal był spokojny, choć spojrzenie jakie posłała
swojemu bratu było lodowate.
- Przecież on ją
jeszcze nie dawno nazywał szla…
- Silencio! – Draco
zareagował, teraz z sarkastycznym uśmieszkiem patrzył na czerwonego chłopaka,
który wrzeszczał co sił w płucach, ale coś mu nie wychodziło. Buzia otwierała
się i zamykała, ale nie wychodził z niej żaden dźwięk. Ginny i Hermiona
parsknęły śmiechem, a Harry starał się powstrzymywać. – Wiem, jak ją nazywałem
i nie musisz mi przypominać. A teraz uspokój się Weasley, bo inaczej dalej
sobie pomilczysz. – dokończył i puścił oczko do dziewczyn.
- Może lepiej niech
pomilczy? – dalej się śmiejąc stwierdziła Ginny. – Tak jest… milej? – tym razem
Harry nie wytrzymał, roześmiał się serdecznie z miny przyjaciela, który
obrażony łypał na swoją siostrę, śmiejącą się z jego wrogiem. I to na dodatek z
niego samego. To był największy możliwy cios dla niego.
- Też mi się tak
wydaje. – stwierdził Draco, a jego na co dzień zimne szaroniebieskie oczy
błyszczały wesoło. – Idziemy? Jak się spóźnimy McGonagall zrobi nam krzywdę. –
zwrócił się do dziewczyn, na chłopaków nawet nie spojrzał. Wiedział jednak, że
Hermiona z nim pójdzie więc Ginny także, a co za tym idzie i faceci pójdą.
Bez słowa ruszyli w
stronę gabinetu dyrektora, Draco, Hermiona i Ginny z lekkimi uśmiechami na
twarzach, Harry zamyślony, a Ron demonstracyjnie obrażony. W gabinecie pojawili
się jako jedni z ostatnich brakowało jeszcze tylko Marty i Alana, którzy
zjawili się dosłownie w minutę później. Gdy wszyscy zajęli miejsca, wstał
Dumbledore.
- Witam was moi
drodzy prefekci po wakacjach, ufam, że cieszycie się z powrotu do szkoły pomimo
nieoczekiwanych zmian. – to mówiąc zwrócił się w stronę Hermiony, która
uśmiechnęła się nieśmiało do dyrektora. A więc wie o tym? Zadała sobie w
myślach retoryczne pytanie. – Ale przejdźmy do rzeczy, spotykamy się tu dzisiaj
w konkretnym celu. Z tego co wiem, Alan i Marta zapoznali was z dwoma głównymi
przyczynami. Pierwsza była taka, że w tym roku mamy wyjątkowo wiele nowych
uczniów i druga, że w tym roku ma się odbyć Bal Wieku, czy ktoś z was wie, co
to za impreza i zechce wyjaśnić to reszcie?
Z dziewcząt zgłosiły
się Ginny, Marta i Padma, z chłopaków tylko Blaise. Dumbledore przyjrzał się
ważnie całej czwórce.
- Panie Zabini proszę
mówić.
- Bal Wieku jak sama
nazwa mówi, organizowany jest raz na 100 lat i trwa cały tydzień, zaczyna się o
wschodzie słońca i kończy o jego zachodzie. Uczestnikami balu są osoby, które w
przeciągu stu lat ukończyły Hogwart, no i uczniowie z szóstych i siódmych klas,
młodsi mogą iść, ale jeśli zaproszeni są przez starszych. Mimo tego, za osoby
młodsze uznaje się uczniów z klasy piątej i czwartej. Dzieciaki z jeden trzy
niestety nie mają wstępu na bal, w tym czasie mają krótkie ferie i mogą je
spędzić w domu. Według tradycji bal zaczyna najmłodszy nauczyciel z uczennicą,
z którą współpracuje. Warto dodać, że Opiekunowie Domów mają przydzielonych do
pomocy Prefektów Naczelnych, a pozostali nauczyciele zwykłych Prefektów. Poza
tym para pracująca nad przygotowaniem do balu według tradycji zwraca się do
siebie po imieniu, ale tylko na czas współpracy i całej uroczystości. W między
czasie relacje są takie same jak gdyby balu nie było. Jest jeszcze wiele
tradycji związanych z balem, ale nie wiem czy mam je wyjaśniać? – tu spojrzał
na dyrektora, po czym jego wzrok spoczął na Hermionie, której twarz pokrył
delikatny rumieniec.
- Nie, dziękuję
Blaise, na razie to wszystko. – uśmiechnął się do niego dobrotliwie. – Co do
tradycji, o których pan Zabini wspomniał, rzeczywiście jest ich bardzo wiele.
Nie będę jednak wszystkich objaśniał bo zabrakło by nam na to czasu. Każda para
dostanie książkę do przeczytania. Macie na to tydzień, żeby przyswoić sobie jej
treść. Jak się przy tym dogadacie, to już nie moja sprawa. Wracając jednak do
rzeczy tu jest lista – pokazał pergamin – na której, jest lista kto z kim, że
się tak wyrażę – zachichotał – czym się zajmuje o kiedy owa para ma ze mną
spotkanie. To chyba wszystko. Możecie obejrzeć listę.
Jako pierwszy listę
zgarną Severus, widząc swoje nazwisko sparowane z Riddle (chociaż wciąż
oficjalnie Granger) uśmiechnął się w duchu. Może jakoś uda mu się dogadać z
dziewczyną…
Severus Snape –
Hermiona Granger – wystrój zamku – środa
Minerwa McGonagall –
Dracon Malfoy – zaproszenia – czwartek
Filius Flitcwik –
Marta Grenier – zaproszenia – piątek
Pomona Sprout – Alan
Toit – zaproszenia – sobota
(…)
Hermiona wpatrywała
się w listem z rumieńcem na twarzy. Cholera, cholera, cholera!!! Ona miała być
ze Snape’em?! I na dodatek miała mu mówić po imieniu?! Dlaczego do cholery nie
mogła być z McGonagall, bo ona jest kobietą Riddle, usłyszała w myślach
nieprzyjemny głosik. Zaklęła jeszcze raz, nie podobał jej się ten pomysł, poza
tym była pewna, że zarówno Harry jak i Ron będą psioczyć na to jeszcze
bardziej, zaczną się aluzje że coraz więcej czasu spędza ze ślizgonami, a
przecież i tak będzie musiała im powiedzieć, że jest córka tej… Jaszczurki.
Poczuł jak jakaś wyjątkowo wielka gula rośnie w jej gardle.
PRZEPRASZAM !!! Sorrka ,że tak długo, jak się podoba ? Anastazja Fill