poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 13

Rozdział XIII

Hermiona wpatrywała się w list nieprzytomnym wzrokiem. „Księżniczko”?! Co ta Jaszczurka sobie wyobraża, żeby nazwać ją KSIĘŻNICZKĄ?! Owszem „córko” mógł napisać, ale żeby księżniczko? Tak mówili do niej tylko rodzice, znaczy Granger’owie. Dalej nie potrafiła inaczej o nich myśleć, tyle lat uważała się za ich dziecko. Tyle lat… Które teraz należały do kogoś innego, do niejakiej Hermiony Granger, której życiem ona żyła, przez szesnaście lat. Czuła jak łzy lecą po jej policzkach.

-Hermiono, proszę przestań. Twój płacz nic nie da. – usłyszała spokojny głos Dracona, koło swojego ucha. Nie umiała się jednak uspokoić, szloch sam rozrywał jej płuca i umysł. Przytuliła się do chłopaka, Smok odrobinę onieśmielony zachowaniem swojej kuzynki zaczął ją delikatnie kołysać, żeby się uspokoiła. Nie wiedział ile tak siedzieli, ale wreszcie Hermiona uspokoiła się.

- Draco myślisz, że dalej będę mogła być w Gryffindorze? – spojrzała na niego wręcz błagalnie.

- Nie wiem Hermiono, to nie ode mnie zależy. Póki co Lord, znaczy twój ojciec nie ma takich planów, bo chyba by ci to napisał prawda? – starał się ją uspokoić, choć doskonale wiedział, że to tylko kwestia czasu.

- No niby tak, dzięki Draco. – uśmiechnęła się do niego nieśmiało.

- Nie ma za co. – wyszczerzył się radośnie. – Poza tym wiesz, że jestem twoim kuzynem?

- Co?! – krzyknęła zdziwiona.

- Ej, nie mi do ucha. – skrzywił się masując sobie małżowinę.

- Przepraszam. – zmieszała się. – Ale to wszystko jest dla mnie takie niewiarygodne…

- Nie dziwię się. – uśmiechnął się figlarnie i spojrzał na zegarek nad kominkiem. – Dobra Mała, musimy iść, za 20 minut mamy zebranie prefektów. Trochę sobie już poleniuchowaliśmy, co prawda Snape nas zwolnił z lekcji, ale na pewno nie będzie miły, jeśli się spóźnimy na zebranie.

- Niestety. Poczekasz chwilę, tylko się ogarnę? – nie czekając nawet na odpowiedź skierowała się do łazienki.

Spojrzała na swoje odbicie i przeraziła się, tusz jej się rozmazał, oczy miała podpuchnięte, warkocz się rozleciał. Ubranie było pogniecione. Rozpacz i nędza, inaczej nie mogła tego określić. Szybko się przebrała, założyła zieloną tunikę i obcisłe, czarne rurki. Oczywiście zakryła to wszystko szatą, ale przecież ona mogła się rozwiać, czyż nie? A że zebranie to nie lekcje, więc się nie przejmowała. Zrobiła lekki, srebrny makijaż i rozpuściła włosy. Spryskała się jeszcze tylko perfumem i wyszła z toalety.

Draco zagwizdał na jej widok.

- Dziewczyno, to godło nie pasuje to twojego wyglądu. – wyszczerzył się wrednie.

- Myślisz, że się tym przejmuję? – zaśmiała się.

- Hmmm, zakładam, że nie?

- No właśnie.

- Hermiono może założysz łańcuszek od ojca? – spytał cicho, nie chciał wywołać kolejnego ataku histerii, ale on by jej pasował wyśmienicie do tego…

- Nie wiem, czy to jest najlepszy pomysł Draco. – zasmuciła się lekko.

- Pomyśl, że dostałaś go ode mnie. On będzie ci świetnie pasował. – podszedł do stolika, na którym leżał złoty wisiorek. Wziął go w ręce i podszedł do kuzynki, zawiesił go jej na szyi. – No i teraz wyglądasz super.

- Naprawdę tak uważasz? – mimo wszystko uśmiechnęła się do niego, wszyscy w szkole wiedzieli, że Draco miał niezły gust, skoro więc twierdził, że wyglądała ładnie…

- Jasne, chodź, musimy już iść. – skierował się w stronę drzwi, a ona podążyła za nim.

Rzuciła jeszcze tylko wszystkie możliwe zabezpieczenia i mogli iść. Droga do gabinetu dyrektora była długa, ale skorzystali z kilku skrótów, byli już na ostatnim zakręcie gdy usłyszeli głośny krzyk.

-Miona! – dziewczyna z lekkim grymasem odwróciła się, co prawda miała świadomość, że będzie musiała wytłumaczyć przyjaciołom swoją nieobecność na lekcjach, ale miała nadzieję, że ta chwila nadejdzie dopiero po zebraniu.

Dwoje rudzielców i jeden czarnowłosy chłopak biegli w jej stronę co sił w nogach, Draco stanął u jej boku z rękami skrzyżowanymi na piersi, jakby zamierzał ją bronić, gdyby coś miało być nie tak. Po chwili cała trójka zdyszana stała koło nich.

- Spadaj Malfoy, chcemy z nią pogadać. – warknął Ron.

- Będę robił co mi się podoba Weasley. – obrzydzenie z jakim wypowiedział nazwisko przyjaciela Hermiony, sprawiło, że spojrzała ona na niego karcąco. Smok uśmiechnął się do niej lekko.

- Jak nie to ci pomogę. – twarz rudzielca była już niemalże tak ognista jak jego włosy, w dłoni pojawiła się różdżka.

- Uspokój się Ronald i schowaj różdżkę! – Hermiona nie wytrzymała i wtrąciła się do rozmowy.

- No co ty Miona? Bronisz F R E T K I?! – jej przyjaciel patrzył na nią jakby postradała zmysły.

- Ron, daj spokój Hermiona ma rację. – odezwała się Ginny widząc zakłopotanie w oczach przyjaciółki, nie wiedziała co się stało, ale skoro Malfoy był w to zamieszany, to musiało to być coś poważnego. Wolała więc, tego nie ruszać przy chłopcach, oni są za bardzo dziecinni jeśli chodzi o takie sprawy.

- Ginny, ale ona BRONI MALFOYA! – wydarł się na całe gardło jej brat.

- No i? – Ruda nie dawała za wygraną, jej głos nadal był spokojny, choć spojrzenie jakie posłała swojemu bratu było lodowate.

- Przecież on ją jeszcze nie dawno nazywał szla…

- Silencio! – Draco zareagował, teraz z sarkastycznym uśmieszkiem patrzył na czerwonego chłopaka, który wrzeszczał co sił w płucach, ale coś mu nie wychodziło. Buzia otwierała się i zamykała, ale nie wychodził z niej żaden dźwięk. Ginny i Hermiona parsknęły śmiechem, a Harry starał się powstrzymywać. – Wiem, jak ją nazywałem i nie musisz mi przypominać. A teraz uspokój się Weasley, bo inaczej dalej sobie pomilczysz. – dokończył i puścił oczko do dziewczyn.

- Może lepiej niech pomilczy? – dalej się śmiejąc stwierdziła Ginny. – Tak jest… milej? – tym razem Harry nie wytrzymał, roześmiał się serdecznie z miny przyjaciela, który obrażony łypał na swoją siostrę, śmiejącą się z jego wrogiem. I to na dodatek z niego samego. To był największy możliwy cios dla niego.

- Też mi się tak wydaje. – stwierdził Draco, a jego na co dzień zimne szaroniebieskie oczy błyszczały wesoło. – Idziemy? Jak się spóźnimy McGonagall zrobi nam krzywdę. – zwrócił się do dziewczyn, na chłopaków nawet nie spojrzał. Wiedział jednak, że Hermiona z nim pójdzie więc Ginny także, a co za tym idzie i faceci pójdą.

Bez słowa ruszyli w stronę gabinetu dyrektora, Draco, Hermiona i Ginny z lekkimi uśmiechami na twarzach, Harry zamyślony, a Ron demonstracyjnie obrażony. W gabinecie pojawili się jako jedni z ostatnich brakowało jeszcze tylko Marty i Alana, którzy zjawili się dosłownie w minutę później. Gdy wszyscy zajęli miejsca, wstał Dumbledore.

- Witam was moi drodzy prefekci po wakacjach, ufam, że cieszycie się z powrotu do szkoły pomimo nieoczekiwanych zmian. – to mówiąc zwrócił się w stronę Hermiony, która uśmiechnęła się nieśmiało do dyrektora. A więc wie o tym? Zadała sobie w myślach retoryczne pytanie. – Ale przejdźmy do rzeczy, spotykamy się tu dzisiaj w konkretnym celu. Z tego co wiem, Alan i Marta zapoznali was z dwoma głównymi przyczynami. Pierwsza była taka, że w tym roku mamy wyjątkowo wiele nowych uczniów i druga, że w tym roku ma się odbyć Bal Wieku, czy ktoś z was wie, co to za impreza i zechce wyjaśnić to reszcie?

Z dziewcząt zgłosiły się Ginny, Marta i Padma, z chłopaków tylko Blaise. Dumbledore przyjrzał się ważnie całej czwórce.

- Panie Zabini proszę mówić.

- Bal Wieku jak sama nazwa mówi, organizowany jest raz na 100 lat i trwa cały tydzień, zaczyna się o wschodzie słońca i kończy o jego zachodzie. Uczestnikami balu są osoby, które w przeciągu stu lat ukończyły Hogwart, no i uczniowie z szóstych i siódmych klas, młodsi mogą iść, ale jeśli zaproszeni są przez starszych. Mimo tego, za osoby młodsze uznaje się uczniów z klasy piątej i czwartej. Dzieciaki z jeden trzy niestety nie mają wstępu na bal, w tym czasie mają krótkie ferie i mogą je spędzić w domu. Według tradycji bal zaczyna najmłodszy nauczyciel z uczennicą, z którą współpracuje. Warto dodać, że Opiekunowie Domów mają przydzielonych do pomocy Prefektów Naczelnych, a pozostali nauczyciele zwykłych Prefektów. Poza tym para pracująca nad przygotowaniem do balu według tradycji zwraca się do siebie po imieniu, ale tylko na czas współpracy i całej uroczystości. W między czasie relacje są takie same jak gdyby balu nie było. Jest jeszcze wiele tradycji związanych z balem, ale nie wiem czy mam je wyjaśniać? – tu spojrzał na dyrektora, po czym jego wzrok spoczął na Hermionie, której twarz pokrył delikatny rumieniec.

- Nie, dziękuję Blaise, na razie to wszystko. – uśmiechnął się do niego dobrotliwie. – Co do tradycji, o których pan Zabini wspomniał, rzeczywiście jest ich bardzo wiele. Nie będę jednak wszystkich objaśniał bo zabrakło by nam na to czasu. Każda para dostanie książkę do przeczytania. Macie na to tydzień, żeby przyswoić sobie jej treść. Jak się przy tym dogadacie, to już nie moja sprawa. Wracając jednak do rzeczy tu jest lista – pokazał pergamin – na której, jest lista kto z kim, że się tak wyrażę – zachichotał – czym się zajmuje o kiedy owa para ma ze mną spotkanie. To chyba wszystko. Możecie obejrzeć listę.

Jako pierwszy listę zgarną Severus, widząc swoje nazwisko sparowane z Riddle (chociaż wciąż oficjalnie Granger) uśmiechnął się w duchu. Może jakoś uda mu się dogadać z dziewczyną…



Severus Snape – Hermiona Granger – wystrój zamku – środa

Minerwa McGonagall – Dracon Malfoy – zaproszenia – czwartek

Filius Flitcwik – Marta Grenier – zaproszenia – piątek

Pomona Sprout – Alan Toit – zaproszenia – sobota

(…)



Hermiona wpatrywała się w listem z rumieńcem na twarzy. Cholera, cholera, cholera!!! Ona miała być ze Snape’em?! I na dodatek miała mu mówić po imieniu?! Dlaczego do cholery nie mogła być z McGonagall, bo ona jest kobietą Riddle, usłyszała w myślach nieprzyjemny głosik. Zaklęła jeszcze raz, nie podobał jej się ten pomysł, poza tym była pewna, że zarówno Harry jak i Ron będą psioczyć na to jeszcze bardziej, zaczną się aluzje że coraz więcej czasu spędza ze ślizgonami, a przecież i tak będzie musiała im powiedzieć, że jest córka tej… Jaszczurki. Poczuł jak jakaś wyjątkowo wielka gula rośnie w jej gardle.

- Hermiono, zostań proszę. – usłyszała za sobą zatroskany głos dyrektora. Przytaknęła, nie była w stanie się odezwać. Gdy wszyscy wyszli została sama z siwobrodym starcem, usiadła naprzeciwko niego i tylko czekała, aż zacznie mówić…


PRZEPRASZAM !!! Sorrka ,że tak długo, jak się podoba ? Anastazja Fill

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 12

 Rozdział XXII

Draco szybko biegł do kwater Granger, nie potrafił myśleć o niej jako Riddle, czy tym bardziej o swojej kuzynce. Co prawda przy bliższym poznaniu musiał przyznać, że była całkiem inna niż sobie ją wyobrażał. Wcale nie była wszechwiedzącą encyklopedią, ale fakt inteligentna była, nawet bardzo. Poza tym umiała się śmiać z siebie i cóż była całkiem ładna, szkoda tylko, że była jego kuzynką… Chociaż to też wydawało mu się dziwne, co prawda wszystkie rody szlachetne były ze sobą złączone, to jednak parowanie było zakazane aż do 4 pokoleń wstecz. A prawdą było, że wszyscy jego przyjaciele byli jego kuzynostwem. Wychodziło więc na to, że Riddle była jego całkiem bliską rodziną. Tylko kim była jej matka? Zaczął się zastanawiać, nie udało mu się jednak nic wymyślić. Zatrzymał się przed jej drzwiami i zaklął w myślach. Jak u licha ma do niej wyjść, skoro nie zna haseł. A ona mogła być dalej nieprzytomna… Zapukał. Odpowiedziała mu cisza.

Hermiona ocknęła się dopiero kilka minut po wyjściu nauczyciela, widząc list od niego poczuła łzy upokorzenia. Jak mógł ją tak potraktować?! Przeklęty cham! Mógł chociaż podziękować, jakoś dać znać, że mu się podobało. Taak, bo na pewno mu się podobało. Dziewczyna była tego pewna, widziała to po nim. Po jego minie. Była jednak idiotką, sądząc, że może być inaczej. Głupi Snape! Podarła list, który trzymała w dłoniach i rzuciła go w płomienie. Zaczęła się zastanawiać nad przyszłością, co jeśli ten Dupek (czyt. Snape) mówił prawdę? Jeśli naprawdę jest córką Voldemorta? Wydawało jej się trochę nielogiczne, ale z drugiej strony? Będąc córką mugoli, była najmądrzejszą czarownicą w swoim pokoleniu. I TO zawsze wydawało jej się dziwne, co prawda w świeci magii takie rzeczy się zdarzają, jednak NIGDY jeszcze nie było takiego przypadku. Każdy czarodziej, którego umysł uznano za wybitny, zawsze był czystokrwisty. Sprawdzała to dokładnie, kilka razy. Dopiero teraz układało jej się to w całość. Skoro jej ojcem był Vol… dalej nie mogła się z tym pogodzić, to wszystko tworzyło idealną całość. Począwszy od Dumbledore’a, który jest najpotężniejszym czarodziejem na świecie, każde pokolenie po nim wydało na świat wybitne jednostki, może i nie tak wybitne i dobre jak on, ale jednak. Po dyrektorze był niewątpliwie jej oj… ekhem, domniemany rodziciel, później Severus Snape, choć co niektórzy złośliwcy twierdzili, że Lily Evans była lepsza (ale była mugolakiem i to już rozwiało wątpliwości Hermiony). A później ona. Zwykła, szara przyjaciółka Złotego Chłopca, która też nie była czarownicą czystej krwi… Jej rozważania przerwało jej pukanie do drzwi. Wolała siedzieć cicho, jeśli to ten Dupek, czuła jak na samo wspomnienie o nim jej oczy wypełniają, małe i zdradliwe słone łzy.

- Hermiona to ja, Smok! – usłyszała donośne wołanie zza drzwi. Niechętnie zwlokła się z łóżka i skierowała w stronę salonu, a później drzwi.

- Co tu robisz Draco? – spytała chłodno. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, a już tym bardziej z jakimś zasranym arystokratą.

- Snape mnie przysłał. – dziewczyna parsknęła wyraźnie zirytowana. – Nie zaprosisz mnie? – uśmiechnął się najbardziej czarująco jak tylko potrafił, ale nawet to nie zmieniło wyrazu twarzy dziewczyny.

- A co jeśli powiem nie? To, że zakopaliśmy topór wojenny i że jesteś całkiem inny niż myślałam, to nie znaczy, że od razu wszystko ci wolno. – gdy kończyła swoją tyradę chłopak zauważył, że jej pewny dotąd głos zrobił się cichszy i jakby zlękniony,

- Ja to zrobię szybko Mała. – pokazał jej język i nie czekając na zaproszenie wszedł do jej komnat. – Ueeee, ale masz tutaj brzydko. – skrzywił się zasiadając w głębokim, purpurowym fotelu.

- Po co tu przyszedłeś? – spytała jeszcze raz blondyna, który zadowolony siedział na jej ulubionym fotelu, zupełnie nic sobie z tego nie robią, że ona prawie zabija go wzrokiem.

- Może usiądziesz? – puścił jej oczko. – To nie wypada, żeby dama stała w towarzystwie mężczyzny.

- Gadaj Malfoy! – warknęła na niego, ale posłusznie zajęła miejsce naprzeciw ślizgona.

- No widzisz słoneczko trzeba nauczyć się słuchać ludzi. – powiedział naśladując głos opiekunki Domu Lwa.

- Jasne. – zaśmiała się, widok Dracona naśladującego McGonagall był przekomiczny.

- Ładniej ci z uśmiechem na twarzy. – zaczął się ponownie przymilać.

- Dobra Smoku, po co cię Snape tu wysłał? - jej głos był zimny, choć uśmiech dalej miała na twarzy.

- Cytuję „idź sprawdź co z twoją kuzynką. Jakby były problemy to zwolnię was z dzisiejszych lekcji”.

- Problemy? Za kogo on mnie uważa?! – zerwała się z fotela i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju. – Nie dość, że mówi mi, że jestem córką tej przeklętej Jaszczurki, potem … - nagle urwała, nie mogła przecież tego nikomu powiedzieć. Z resztą to nie było coś, czym chciała się chwalić. – A potem zachowuje się jak skończony Dupek! – dokończyła.

Malfoy patrzył na nią z mało inteligentną miną. Co się stało w ciągu tego czasu, który jego chrzestny spędził z Gryfonką? Tylko jeden, jedyny raz widział ją taką wściekłą. Wtedy w trzeciej klasie jak odstał od niej z pięści. A teraz? Jej czekoladowe oczy wręcz ciskały dookoła błyskawice, a ona sama zdawała się być niebezpieczną, gradową chmurą. Zresztą Severus też wydawał się być w nienajlepszym nastroju. Co tu jest grane?!

- Draco myślisz, że to prawda? – zapytała w końcu. Przestała krążyć po pokoju tylko usiadła przed kominkiem i wpatrywała się w niego tempo.

Chłopak usiadł koło niej choć musiał przyznać, że nie nadąża za jej tokiem myśli. W jednej chwili jest wściekła, w drugiej śmieje się w najlepsze by znowu kipieć ze złości, po czym staje się zagubioną w sobie dziewczynką.

- Naprawdę sądzisz, że mogę być jego córką?

- Możesz być pewna, że w tej sprawie na pewno by nie skłamał.

- Ale Draco to chore, ja nie chcę być śmierciożercą! Już sama myśl, że on jest moim oj… wiesz kim przyprawia mnie o paniczny strach. Co na to moi przyjaciele? Przecież on jest największym wrogiem Harre’ego. – załkała.

- Hermiono spójrz na mnie. – poprosił chłopak, dziewczyna niepewnie podniosła oczy i spojrzała w szaroniebieskie oczy chłopaka. – Nic na to nie poradzisz, wiem że to ciężkie, ale rodziny się nie wybiera. Postaraj się zaakceptować sytuację to będzie ci łatwiej. A co do Pottera… Jeśli, ale tylko JEŚLI jest twoim przyjacielem to nie odwróci się od ciebie. Chociaż nie miałbym nic przeciwko temu. – wyszczerzył się wrednie, co dziewczyna skwitowała rozbawionym parsknięciem.

- Myślisz, że będę musiała zmienić dom? – ślady łez, delikatnie mieniły się w blasku ognia. Draco miał wielką ochotę aby je zetrzeć, ale się powstrzymał.

- Nie wiem Hermiono, to nie zależy ode mnie, ani od ciebie. – z cierpiętniczą miną wyznał, chociaż błyski w jego oczach zdradzały lekkie rozbawienie.

- No tak, tobie to by pewnie pasowało. – zaśmiała się. – Draco… - zaczęła, ale przerwało jej ciche pukanie w okno.

Odwróciła się, za szybą, na parapecie stała zadbana, czarna sowa. Złote ślepia wpatrywały się przenikliwie w dziewczynę.

- To sowa Czarnego Pana. – wydukał Smok. – Lepiej weź list.

Hermiona niechętnie wstała i podeszła do okna, otworzyła je. A czarny ptak z gracją wleciał do pokoju i upuścił list na sam środek stołu. Dziewczyna niedbale rzuciła sowie smakołyk i otworzyła kopertę. Od razu wyleciał z niej złoty medalion ze srebrnym wężem, który patrzył na nią szmaragdowym okiem. Odłożyła go jednak na bok i wzięła list do ręki. Spojrzała najpierw na pismo, eleganckie i staranne. Zdziwiło ją to, nie spodziewała się tego po oj… znaczy Voldemorcie.



Księżniczko!

Zdaję sobie sprawę, jak bardzo jesteś zszokowana wiadomością o swoim pochodzeniu. Swoim nowym i prawdziwym pochodzeniu. Zadajesz sobie pewnie pytanie dlaczego? Doskonale rozumiem twoje wątpliwości i obawy, których o ile się nie mylę, jest bardzo wiele. Wybacz mi, że dopiero teraz mogłaś dowiedzieć się o mnie, ale twoja… ekem… matka wymogła na mnie obietnice, że dopiero jak będziesz dorosłą czarownicą mogę ci o tym powiedzieć. Inaczej groziła, że cię zabije. Rozumiesz chyba więc, że nie mogłem tego zrobić. Jesteś zbyt potężna, byś mogła umrzeć i zbyt wielka jest twoja mocnym bym mógł ją stracić. Ufam więc, że mi wybaczysz i przyjdziesz na święta do Riddle Manor. Trzymaj się młodego Malfoy’a. On się tobą zaopiekuje, podobnie jak Severus. Oboje mają o ciebie dbać.

Przyjmij łańcuszek na znak mojego uczucia Księżniczko.

Twój Ojciec Tom.

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 11


Rozdział XXI ,,Nie wspomnij o tym nikomu"

Ponownie miał ją w swoich ramionach, spojrzał w lustro, przed którym stali. Jej brązowy warkocz tak dziwnie wyglądał na tle jego czarnych szat. Nie wspominając już o jej jasnoróżowej skórze. Ostrożnie musnął jej włosy swoimi ustami i podniósł ją. Nie mógł przecież tak z nią stać, jeszcze ktoś by ich zobaczył. Był pewien, że jej przyjaciele znają hasło do jej kwater. Nie przyszło mu jednak do głowy, że przecież nie mogą tu wejść, nawet jeśli znają hasło. Skrzydło Nauczycieli było przecież niedostępne dla zwykłych Prefektów, dziwnym trafem Severus jednak o tym zapomniał. A nie miał zamiaru rzucać Oblivate na każdego, kto by się dowiedział, że on trzymał ją w swoich ramionach… Choć to było niemożliwe. Ostrożnie więc skierował się w stronę jej sypialni, drzwi otworzył nawet nie wyciągając różdżki. Wystrój jej sypialni przypadł mu do gustu, nie było tu czerwieni, ani złota. Tylko granat i czerń. Gdzieniegdzie pojawiało się i srebro. Dywan koło łóżka był ciemnoniebieski, a pościel czarna, atłasowa. Niemalże identyczna jak jego. Zaczął się zastanawiać, czy tak jej pokój wyglądał tak od razu, czy Gryfonka sama zmieniła jego image. Bo sypialnia zdecydowanie nie pasowała do całego mieszkania. Położył ją na wielkim łożu, a sam przysiadł na jego skraju. Zastanawiał się co zrobić, wybudzić ją, czy może uciec bez słowa. Zdawał sobie sprawę, że to drugie bardziej do niego pasuje. Więc czyż nie mógł tak postąpić? Zauważył, że na małym stoliku przy łóżku leży kawałek pergaminu. Przywołał go do siebie i naskrobał kilka słów.



Nie wspominaj o tym nikomu.

Inaczej, popamiętasz mnie Riddle.

Chcę widzieć Cię dzisiaj w moim gabinecie o 20.00.

SS.

Położył go na poduszce i wyszedł. Spojrzał na zegarek była 9.00. Był już spóźniony. Szlag! Szybkim krokiem skierował się do lochów. Nie miał daleko, zwłaszcza, że skorzystał z kilku skrótów. Już z oddali usłyszał podniesione głosy. Jak zwykle Potter musiał się wydzierać na całego gardło, że też Slughorn musiał akurat wyjechać w pierwszym tygodniu szkoły! Musiał się użerać ze Złotym Chłopcem prawie cztery razy w tygodniu! Jeszcze ich nie widział, a już usłyszał czarujący głos tego idioty.

- Co jej zrobiłeś Malfoy?!

- A co niby miałem zrobić? – zaśmiał się blondyn ironicznie. – Dobrze wiesz, że jest za dobrą czarownicą, żebym ją pokonał od tak sobie dla zabawy.

- Gadaj Malfoy inaczej ja ci coś zrobię! – zagroził Weasley.

Severus westchnął zrezygnowany, założył jednak maskę na twarz i wyszedł zza rogu stając vi za vi z Draconem, który na jego widok wyszczerzył się radośnie.

- 50 punktów od Gryffindoru i tygodniowy szlaban dla pana Pottera i pana Weasley’a. – powiedział swoim jedwabnym głosem przyprawionym jadem, którego nie powstydziłaby się nawet Nagini.

- Za co? – obruszył się ulubieniec Dumbledore’a wlepiając w mężczyzna te swoje zielone oczy.

- Dwa tygodnie panie Potter? – za jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. – Skoro sobie pan tego życzy. – usłyszał śmiech swoich wychowanków i pełne oburzenia protesty gryfonów. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie w ich stronę i zamilkli. – Do klasy! – warknął otwierając drzwi. – Panie Malfoy, pan zostaje. – wysyczał. – Poczekaj chwilę. – rozkazał a sam wszedł do klasy.

Uczniowie zamilkli widząc furię w jego czarnych oczach, co prawda Mistrz Eliksirów zawsze był w złym humorze, ale teraz wydawał się przejść sam siebie. Nie wiedzieli co się stało, czyżby ta kłótnia, go tak wkurzyła? Zaczęli się zastanawiać ślizgoni.

Severus podszedł do biurka i machnął w kierunku tablicy, od razu pojawiły się na niej instrukcje dotyczące ważenia „Amortencji”.

- Dzisiaj będziecie ważyć Amortencję, jest to najprostszy eliksir na szóstym roku, więc nie oczekujcie, że osoba, która nie zrobi go poprawnie będzie mogła dalej się uczyć tego przedmiotu. – tu spojrzał w stronę Pottera i uśmiechnął się złośliwie widząc, że chłopak spuścił oczy. – Tak więc, do dzieła. Strona trzysta pięćdziesiąta czwarta. – Już miał wyjść, gdy zauważył, że Złoty Chłopiec podnosi rękę. To było dla niego szokujące, jeszcze nigdy ten kretyn nie zgłosił się na jego lekcji. – Tak Potter?

- Bo ja i Ron nie mamy książek. – powiedział cicho uparcie wpatrując się w swoje splecione dłonie.

- A dlaczego Znakomitość Hogwartu nie ma książek? Nie sądzę, żeby miał pan problemy natury finansowej. – zadrwił nauczyciel, a kilkoro ślizgonów zarechotało z uciechy.

- Nie zdążyliśmy kupić, to chyba logiczne profesorze! – obruszył się Weasley, który był równie czerwony jak jego włosy.

- Logiczne? – zaśmiał się cynicznie Mistrz Eliksirów. – Nie używaj słów, których nie rozumiesz. Myślę, jednak że pan Potter będzie zadowolony, jeśli będziesz towarzyszył mu przez dwa tygodnie.

Ron już miał coś odpowiedzieć, ale kopniak Harry'ego powstrzymał go od wygłoszenia, kolejnej uwagi.

- Mądre posunięcie panie Potter. – nic nie uszło uwadze Snape’a. – Podręczniki, macie w tamtej szafce. – pokazał im od niechcenia regał zawalony książkami. – Jak wrócę, za 15 minut, każdy ma mieć zrobioną bazę. Inaczej musi się liczyć z tym, że jego dom na tym ucierpi. – mówiąc to załopotał swoimi szatami i wyszedł z klasy.

Dracon czekał na niego oparty o ścianę, jego szaroniebieskie oczy patrzyły tępo przed siebie, nawet nie zauważył, że nauczyciel pojawił się przed nim.

- Draco to nierozsądne z twojej strony tracić kontrolę nad myślami, będąc samemu na korytarzu. – w jego głosie nie było, ani krztyny jadu, jedynie odrobina troski, gdy mówił do swojego chrześniaka.

-Co, och? – blondyn potrząsną głową, jakby chciał odpędzić złe myśli. – Przepraszam wuju, tak jakoś wyszło.

- Draco, nie ma że tak jakoś wyszło. – różdżka starszego czarodzieje znalazła się na gardle młodszego, Smok wystraszony głośno przełkną ślinę. – Pamiętaj, że masz się pilnować, od tego zależy twoje ZADANIE i życie małej Granger.

- Nie twoja sprawa! – zaakcentował chłopak z wyrazem jawnego szaleństwa w oczach.

- Moja Draco, czy tego chcesz czy nie. – syknął wbijając mu różdżkę w grdykę. – A teraz idź sprawdź co z twoją kuzynką. Jakby były problemy to zwolnię was z dzisiejszych lekcji, zrozumiano? – jego pytanie dość retoryczne spowodowało, że gdy tylko wycofał różdżkę, jego chrześniak uciekł tak szybko, jakby mu sam diabeł deptał po piętach.

Severus został sam, spojrzał na zegarek, miał jeszcze dziesięć minut. Nie uśmiechało mu się wchodzić do klasy. Od dawna nie miał tak tępego składu na eliksirach w szóstej klasie, mógł jednak dziękować Merlinowi, że tylko tydzień musiał zastępować Slughorna. Wziął dwa głębokie oddechy i mimo wszystko wszedł do klasy. Zdziwiło, go to, że wszyscy pracują skupieni nad eliksirami. Nawet Weasley mamrocząc coś pod nosem kroił płatki herbacianej róży. Zaczął więc, przechadzać się po klasie. Stanął za Potterem, jego wywar, o dziwo, był PRAWIE idealny, lekko za gęsty, ale na niego to i tak duży sukces.

- Potter, nie uważasz, że twój wywar jest za gęsty? – nie potrafił się powstrzymać od komentarza. Chłopak podskoczył przerażony, przez co prawie nie zepsuł eliksiru. W ostatniej chwili jednak złapał swobodnie, wirujący płatek róży.

- Może odrobinę. – odpowiedział spokojnie chłopak.

- Może odrobinę? – zaczął go naśladować. – Tergeo. – jednym machnięciem różdżki wyczyścił jego kociołek. Potter zaklął pod nosem. – Nie radzę powtarzać tego głośniej. – uśmiechnął się cynicznie i poszedł dalej szukać swoich ofiar. Stanął za przyjacielem Złotego Chłopca, oleista maź o barwie błota nie wróżyła nic dobrego dla gryfona.

- Terego. – kolejny uczeń został pozbawiony zawartości swojej kociołka. – To miała być płynna, jasnoróżowa masa. – wyjaśnił widząc, że chłopak zamierzał otworzyć usta. Szybko je jednak zamknął, widząc zimne błyski w oczach nauczyciela.

Severus spojrzał jeszcze raz w kierunku Złotego Chłopca, jego baza była znośna. Nie miał jednak zamiaru ani go pochwalić, ani ukarać. W końcu to był przyjaciel Gran… znaczy Riddle, nie mógł więc za wiele się nad nimi pastwić, skoro miał zdobyć jej zaufanie. Westchnął w duchu i po raz nie wiadomo który, przeklinał swoją bezmyślność w młodości. Jak mógł przyłączyć się do tej Jaszczurki?! Wiedział dlaczego i ta świadomość była jego największym krzyżem. Skierował się w stronę biurka, miał już dość karania uczniów na tej lekcji. Wystarczy, że musiał się tego ranka dwa razy poprztykać z chrześniakiem i jego kuzynkę, a jego siły już były na wyczerpaniu. Usiadł na twardym krześle i uważnie obserwował uczniów. Potter, Zabini, Lestrange, Larios, Nott, bliźniaczki Patil pracowali w całkowitym skupieniu. Gorzej było z Weasley’em, Brown, i jeszcze kilkoma krukonami. Nie było ani jednego puchona w tym roczniku, ale może to i dobrze? Uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Jego myśli powędrowały do spotkania, które niewątpliwe będzie musiał odbyć z pewną, młodą Gryfonką…

Przepraszam ,że musieliście tak długo czekać ale wyjechałam z siostrą w góry i dopiero teraz mam computer, jak się podoba komentować <3 <3 Anastazja Fill

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 10

 To jest rozdział, który zawiera sceny hmmm nie dla dzieci. Dlatego ,kto nie chce tego czytać, popija tekst na czerwono.
Rozdział X - Po przebudzeniu

- Profesorze co zrobimy? – spytał przerażony Dracon, patrząc na twarz Riddle.

Kilka brązowych loków wyswobodziło się z splecionego warkocza i otoczyło jej bladą twarz, pełne usta były lekko uchylone, kończyny bezwładnie leżały porozrzucane na sofie. Wyglądała pięknie, nawet gdy była nieprzytomna, zarówno młodszemu jak i starszemu mężczyźnie zabrakło tchu, gdy przyglądali się jej bezwładnemu ciału.

- Wejdź do mojego składziku, to drzwi po lewej i weź dwie fiolki z eliksirami cucącymi i uspokajającymi oraz regenerującymi. Wszystko masz podpisane, nie stłucz tylko nic i nie siedź tam za długo. – rozkazał.

Sam wziął dziewczynę ostrożnie na ręce, jak gdyby była z porcelany i zaniósł ją ostrożnie do swojej sypialni. Położył bezwładne ciało na czarnej satynie najdelikatniej jak umiał i patrzył się na nią. Jej mlecznobiała twarzy niesamowicie wkomponowywała się w jego, wielkie, szerokie łoże i czarną pościel. Było w niej coś mistycznego, coś odległego. Przypominała mu raczej odległą księżniczkę ze starych ksiąg niż, Wiem-To-Wszystko-Lepiej-Od-Ciebie. Była niesamowicie piękna, nie wiedział nawet kiedy jego dłoń sama zbliżyła się do jej policzka. Poczuł pod palcami jej chłodną, miękką skórę, starał się zapamiętać jej fakturę najlepiej jak tylko potrafił.

- Yyy… profesorze? – usłyszał koło ucha głos Dracona.

Chłopak patrzył jak zahipnotyzowany na swojego profesora, Snape gładził dziewczynę po policzku. Może to jakieś zwidy, przecież Mistrz nigdy by tak nie postąpił i to z tą dziewczyną! Fakt, że była córką Lorda nie mógł przecież, aż tak wiele zmienić. Musiał się odezwać.

- Masz wszystko co chciałem? – spytał.

Jego głos był naturalny, jakby to co robił było najnormalniejszą rzeczą na świecie.

- Tak profesorze. Proszę. – podał mu wszystko do ręki.

Severus ostrożnie wziął od niego specyfiki i drugą rękę włożył pod głowę dziewczyny. Odstawił buteleczki, wolną ręką odkorkował jedną i wlał do rozchylonych ust dziewczyny. Niemalże pieszczotliwymi ruchami gładził jej gardło, żeby dziewczyna przełknęła eliksir. Tak robił z każdym eliksirem. Draco przyglądał mu się uważnie. Teraz był już pewien, że coś jest nie tak.

- Mogę o coś spytać proszę pana?

- Już to zrobiłeś Draco. – delikatnie uśmiechnął się pod nosem, dalej nie odrywał wzroku od dziewczyny. – Więc o co chodzi?

- Co pana łączy z Gran… znaczy z Riddle? – Severus powoli odwracał wzrok od dziewczyny.

- Nie powinno to pana interesować panie Malfoy. – jego głos zmroził blondyna. – Proszę wracać do siebie.

Chłopak spojrzał zaskoczony na swojego opiekuna, ale posłusznie wyszedł z sypialni. Nie wiedział, dlaczego go wyrzucił. Draco nie zasłużył sobie na takie traktowanie, ale z drugiej strony, nie miał się ochoty tłumaczyć temu smarkaczowi. Bo niby po co? On –Mistrz Eliksirów, miał mówić coś temu nieodpowiedzialnemu blondasowi? Za nic w świecie, przynajmniej nie teraz. Spojrzał na dziewczynę, jej klatka piersiowa unosiła się w rytmicznych ruchach. Patrzył na nią zahipnotyzowany, ostrożnie przesunął dłonią po jej szyi. Nie obudziła się. Gładził dekolt, nawet nie zauważył, gdy jego palce wsunęły się dziewczynie pod bluzkę. Czuł pod palcami skórę jej piersi, był zdumiony jak szybko zmieniły twardość pod wpływem jego dotyku. Nie zastanawiając się dłużej pochylił się nad nią, musnął jej usta swoimi. Raz, drugi a potem trzeci. Nie zauważył nawet, gdy zaczął pieścić jej wargi swoim językiem. Oprzytomniał dopiero, gdy dziewczyna jęknęła. Szybko oderwał się od niej, a przynajmniej próbował, bo dziewczyna zwinnym ruchem przyciągnęła jego głowę, do wcześniejszej pozycji. Tym razem czuł, jak ona pieści jego wargi swoim językiem. To było dla niego niesamowite przeżycie, nigdy tego nie robił, a ona zdawała się wiedzieć czego chce. Zdziwiony poddał się, gdy próbowała mu językiem otworzyć usta, czuł jak wiruje on w jego buzi, jak zachęca on go do szaleńczego tańca. Poddał się temu uczuciu. Nie wiedział nawet kiedy, jego ręce zaczęły odpinać stanik dziewczyny. Oprzytomniał dopiero gdy zobaczył jej nagie, okrągłe piersi. Odskoczył od niej jak oparzony.

- Profesorze nie. – jęknęła na wpół przytomna.

- Ubieraj się do cholery Granger! – warknął na nią.

Odwrócił się od niej, nie chciał, żeby zobaczyła w jakim jest stanie. Jego przyrodzenie boleśnie pulsowało.

- Pomóc panu? – szepnęła, stając za nim, przez co o mały włos mężczyzna nie rzuciłby się na nią.

- Wynocha Riddle! – krzyknął.

- Ale ja chciałam pomóc. – w jej oczach zabłysnęły łzy.

Severus prychnął i złapał ją za rękę ciągnąć w stronę łóżka, popchnął ją brutalnie w jego stronę i sam usiadł koło niej.

- Chciałaś pomóc, czyż nie? – zapytał już opanowanym głosem.

Dziewczyna odpowiedziała mu skinieniem, Snape uśmiechnął się drwiąco i złapał jej dłoń. Pokierował ją tak, żeby dotknęła najpierw jego przyrodzenie przez materiał spodni, a później sam rozpiął rozporek i szybkim ruchem ściągnął z siebie spodnie. Został w samych bokserkach.

Hermiona czuła, że się rumieni. Właściwie co ona sobie myślała, pytając czy może mu pomóc? Teraz wpatrywała się zawstydzona w bieliznę nauczyciela, która była nienaturalnie wielka. Tak wielka, widziała już kilku facetów w takim stanie, ale przyrodzenie Snape ledwo mieściło się w bieliźnie. Spojrzała na niego niepewnie.

- I? Panna – wiem – to – wszystko – nie – wie – wszystkiego? – zadrwił z niej nauczyciel.

Przestała pieścić jego przyrodzenie przez materiał, jęknął zirytowany. Powolnym ruchem dłoni, pieszcząc opuszkami jego gładką skórę, wsunęła dłoń pod materiał. Wolną ręką zaś, zsunęła z niego bokserki. Musiała przecież widzieć co robi, nieprawdaż? Jej oczom ukazała się ogromna, przygotowana do działania męskość. Delikatnie złapała ją i zaczęła gładzić powolnymi ruchami. Severus jęknął z rozkoszy, spojrzała na niego i widząc jego nieprzytomny wzrok zaczęła śmielej bawić się jego członkiem. Jej zwinne palce doprowadziły go do szału, kilka minut później Hermiona miała dłonie pokryte nasieniem swojego nauczyciela. To podziało na nią jak kubeł zimnej wody, zwinnym ruchem wyskoczyła z łóżka, zabrała swoje ciuchy i już jej nie było. Zniknęła. Uciekła. Do mężczyzny dopiero po chwili dotarło co właśnie się stało.

Hermiona wybiegła z lochów, zatrzymała się dopiero przed swoimi kwaterami. Sprawnym ruchem różdżki otworzyła drzwi do swojej kwatery i pobiegła do łazienki.

Stanęła przed umywalką i okręciła ciepłą wodę, najpierw starannie zmyła lepką maź z dłoni, a później ochlapała twarz.

Spojrzała na swoje odbicie, lekkie rumieńce, usta lekko opuchnięte. Nieświadomie dotknęła ich i uśmiechnęła się na samą myśl o ich właścicielu, chociaż wstyd jaki ją ogarnął sprawił, że na policzkach pojawiły się czerwone plamy. Ukryła twarz w dłoniach, jak mogła sobie pozwolić na takie zachowanie? I to w stosunku do nauczyciela?! Nie wiedziała jak to się stało, podniosła głowę i usłyszała swój przerażony pisk widząc w nim…

Severus powoli dochodził do siebie, podniecenie opadało. Ale gdy tylko w myślach pojawiła się jego „oprawca” pożądanie rosło niemalże natychmiastowo. Zajęło mu więc kilka minut odzyskanie panowania nad sobą. Gdy wreszcie był w stanie racjonalnie myśleć, wstał i wyszedł ze swoich komnat. Muszę z nią porozmawiać, to byłą jedyna myśl jaka uformowała się w jego myślach.

Nie zauważył nawet, gdy znalazł się w jej komnatach. Nie wiedział jakim cudem, w takim otępieniu złamał jej zabezpieczenia, ale mimo to chwilę później stanął za nią.

- Profesor?! – rumiane policzki Hermiony zbielały natychmiast, a ona sama osunęła się wprost w ramiona nauczyciela, który zaklął siarczyście.


środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 9

Rozdział IX - Granger czy Riddle

Wstała od stołu, nie zważając na to, że zostawiła na wpół dojedzone śniadanie. Z dumnie podniesioną głową skierowała się do wyjścia, Harry chciał wstać ale spojrzał na stół ślizgonów najpierw. Draco i jego przyjaciel szybko wstali, widząc reakcję Hermiony. Potter nie chciał się z nimi widzieć, wcześniej niż to konieczne. Stwierdził, że porozmawia z przyjaciółką później, więc chcąc nie chcąc zabrał się za kończenie śniadania.

Hermiona wyszła z Sali pewnym krokiem, ale gdy tylko ją opuściła, mina jej zrzedła, a w czekoladowych oczach zabłysnęły łzy. Właściwie, nie była pewna swojej decyzji, ale z drugiej strony? Czy to miało sens? Nie kochała już go, zrozumiała to właśnie dzisiaj, gdy patrzyła w jego oczy o barwie soczystej trawy. Uczucie wygasło i nic nie mogła na to poradzić. Czuła się pusta, wyprana z uczuć. Zastanawiała się czy tak, czuje się każda osoba kończąca taki długi związek? Nie wiedziała o tym, nikt z jej znajomych nie miał jeszcze takiego stażu jak ona i Al… No może Ruda i Victor, ale oni byli ze sobą dopiero pół roku… To jednak nie rok.

- Mała czekaj! – usłyszała za sobą głos Malfoy’a, niechętnie się odwróciła do niego.

- Co jest? – warknęła patrząc na niego i Zabiniego, który patrzył na nią z lekkim uśmiechem.

- Co się stało? – spytał Dracon.

Blaise patrzył się na Hermionę jakby zobaczył ją pierwszy raz w życiu, jego błękitne oczy co chwilę przysłaniały długie rzęsy. Nie mógł się nadziwić, że wcześniej jej nie zauważył. Była piękna, z tymi czekoladowymi oczami, zadartym noskiem…

- Zerwałam z Alexem. – wyszeptała cicho w głos jej drżał.

Dziewczyna poczuła na sobie spojrzenie Zabiniego, kontem oka widziała jak jej się przypatruje. Powoli odwróciła swoją trójkątną twarzyczkę w jego stronę. Spojrzała na chłopaka, w ułomku sekundy ich spojrzenia odnalazły się. Powietrze wydawało się iskrzyć pod mocą ich spojrzenia, jak gdyby niewidzialne pole magnetyczne wytworzyło się dookoła nich. Wpatrywali się w siebie jak zahipnotyzowani, czas i przestrzeń wydawały się zniknąć. Nie widzieli nic innego tylko swoje oczy.

- Ekhem, Diable, Mała darujcie sobie. – przerwał im Dracon.

Magiczna przestrzeń dookoła nich zdawała się zniknąć, ale oboje czuli ją każdą cząstką swojego ciała. Odwrócili od siebie spojrzenia, twarz dziewczyny przyozdobił lekki rumieniec.

- Dobra wyluzuj Smoku. – odezwał się Zabini, jego głęboki głos trafił do uszu Granger, sprawiając, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.

- Malfoy, Zabini, Granger co wy to robicie? – doszedł ich jedwabisty głos Mistrza Eliksirów, który pojawił się niezauważalny dla wszystkich.

Spojrzenia trójki szesnastolatków spoczęły na twarzy Mistrza Eliksirów, która jak zawsze nie wyrażała nic. Czarne oczy świdrowały po kolei chłopaków, żeby zatrzymać się na dziewczynie. Przyjrzał się jej uważnie, zobaczył błyszczącą, bezbarwną linię na policzku gryfonki, czekoladowe oczy błyszczały jakoś dziwnie mokro. Czyżby Hermiona płakała? Dlaczego? Musi dowiedzieć się co jest grane, chyba Malfoy nie nagadał jej nic?

- Rozmawiamy profesorze. – odezwał się jego chrześniak.

Odwrócił wzrok od dziewczyny i spojrzał na chłopaka, w jego szarych oczach zobaczył szczerość. A więc to nie on był przyczyną łez Granger? Dziwne…

- Panie Malfoy, panno Granger pójdziecie ze mną. Zabini ty idziesz na lekcję. – ustalił Severus, patrząc na zegarek. Co prawda sam miał lekcję, ale to chyba nie może czekać.

- Dobrze. – skinął głową Diabeł i odszedł rzucając dziewczynie spojrzenie. Severus zauważył w jego oczach jakąś cichą obietnicę. Lata szpiegostwa przydawały się czasem w szkole, spostrzegł też, że dziewczyna posłała mu nieśmiały uśmiech.

- Za mną. – rzucił do dwójki szesnastolatków.

Draco i Hermiona ruszyli za nim bez zbędnych słów, wymieniając się w między czasie pytającymi spojrzeniami, co też mogło chodzić po głowie Snape’owi. Oboje zastanawiali się co zrobili źle.

Dracon patrzył się na powiewającą szatę profesora z lekkim pietyzmem. Postrach Hogwartu odkąd pamiętał był dla niego wzorem… Te jego mimika opanowana do perfekcji, bezbłędna modulacja głosem, bezszelestne poruszanie się. Aparycja tego mężczyzny zawsze mu imponowała, chciał być choć odrobinę podobny do niego.

Hermiona szła z głową pełną myśli, ten rok szkolny zaczynał się od mocnych wrażeń. Najpierw zostaje mianowana Prefektem Naczelnym, później dostaje swoje komnaty koło Tlenionej Fretki, żeby później zakopać topór wojenny z blondynem i zerwać ze swoim ukochanym… Doprawy, sama nie rozumiała tego wszystkiego. A jeszcze dochodził do tego Zabini, jego spojrzenie… Zahipnotyzowało ją do tego stopnia, że przez jedną chwilę, nie widziała nic dookoła. Te niebieskie oczy… Tak niepodobne do oczu Alex’a… Myśląc o Diable nie zauważyła nawet, że wpadła na nauczyciela.

Severus mimo, że szedł przed swoimi uczniami wyczuwał ich aurę, Malfoy był lekko zdziwiony, ale nic ponad to. Dziewczyna była dziwnie rozkojarzona, automatycznie wyczuł, że na niego się przewróci. Odwrócił się i złapał ją wprost w swoje ramiona. Przez moment udało mu się złapać jej wzrok – czekoladowe oczy były pełne niepewności, nigdy tego u niej nie widział, dziewczyna była przecież zawsze irytująco pewna siebie, skąd w niej niepewność?

- Przepraszam profesorze. – wyszeptała, gdy ich twarze były blisko siebie.

Severus był zły, nie dość że musiał ją ratować, to właśnie zauważył, że Granger o zgrozo go podnieca! Patrząc na jej pełne usta, tak bliskie teraz, miał ochotę ją pocałować, chociaż nigdy wcześniej tego nie robił… Pożądał tylko Lily… Kiedyś, dawno temu. A teraz? Czyżby wystarczyła świadomość, że dziewczyna będzie kiedyś jego i już rozbudziła się w nim TA strona? To było do niego nie podobne, on zawsze umiał panować nad reakcjami swojego ciała i duszy, a teraz? Czując w ramionach jej drobne ciało, obudził się w nim dziwny instynkt. Czuł, że za wszelką cenę, musiał bronić tą istotkę. Wypuścił ją jednak, wiedział że Dracon ich obserwuje, a nie mógł pozwolić, żeby coś zauważył. Wbrew pozorom, chłopak znał go bardzo dobrze.

- Nic się nie stało. – odpowiedział jej równie cicho.

Pomógł jej stanąć pewnie na nogach i skinął głową, żeby szli dalej. Draco był już całkiem zdezorientowany widząc jak Snape traktuje Granger, a właściwie Riddle. Jakby nie była tą samą dziewczyną, co jeszcze rok temu. Jakby świadomość, że była ona córką Lorda zmieniała wszystko… Fakt, zmieniała, ale żeby aż tak? Widział jak Snape patrzył na Granger gdy trzymał ją w swoich ramionach, ten błysk w oczach, nigdy go jeszcze nie widział u Mistrza. Czyżby było coś, czego nie wiedział. Musi się dowiedzieć co ich łączyło, a może co nie powinno ich łączyć? Znał Severusa na tyle dobrze, że wiedział o jego podejściu do kobiet. Nie chciał mieć żadnej, nie kochał żadnej, oprócz kiedyś Lily. Czyżby z coś się zmieniło w jego podejściu? Nawet nie zauważył kiedy stanęli pod prywatnymi komnatami Nauczyciela. Jeszcze nigdy tu nie był, zawsze przyjmował go w swoim gabinecie w Lochach, albo w klasie. A teraz mieli wejść do jego domu? Co jest grane? Po raz setny raz w ciągu tej krótkiej drogi, zadał sobie pytanie blondyn.

- Wejdźcie. – swoim jedwabistym głosem powiedział otwierając drzwi do swoich komnat.

Hermiona weszła pierwsza, to co zobaczyła sprawiło, że od razu poczuła się bezpieczna. W dużym salonie panował przyjemny półmrok. Całą jedną ścianę zajmował regał z książkami, w które chętnie by się zagłębiła. Po drugiej stronie był kominek i wielki, czarny fotel. Obok niego stała sofa, tego samego koloru. Na środku stał stół, z dwoma krzesłami. Dziewczyna skierowała się w stronę sofy, Draco podążał za nią podobnie jak Mistrz Eliksirów.

Severus zapatrzył się w ogień, nie wiedział od czego zacząć. Po krótkim jednak namyśle, zaciukał do Dumbledore’a i poprosił o zwolnienie z przynajmniej trzech lekcji podobnie jak dwójkę nastolatków. Nie wiedział ile im to zajmie, a wolał być zabezpieczony.

- Co się stało panno Granger, że pani płakała? – zapytał w końcu. Musiał przecież, jakoś zacząć tą rozmowę.

- Nic takiego profesorze. – spuściła oczy. Nigdy profesor nie zadawał jej takich pytań, no pomijając tą wpadkę na wakacjach…

- Och, doprawy? – uśmiechnął się ironicznie. – Nie pamięta pani o obietnicy jaką złożyła mi pani na wakacjach?

Popatrzył na jej buzię, która byłą teraz lekko zaróżowiona, na czekoladowe oczy, w których nawet odbijający się ogień nie był w stanie ukryć zażenowania.

- Profesorze?

- Tak, dziecko?

- Nie wspomni o tym pan nikomu, prawda?

- Pod jednym warunkiem. Jeśli coś się stanie podobnego przyjdziesz do mnie i mi powiesz. Jeśli będziesz miała jakiś problem to pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.

- Dobrze profesorze

- Pamiętam. – przytaknęła, gdy przed oczami stanęła jej rozmowa z profesorem w małej kawiarence.

- No więc? – dalej drążył temat.

- Zerwałam z Alexandrem. – spuściła oczy, unikając spojrzenia dwóch mężczyzn.

- Czy coś ci zrobił? – syknął wyraźnie zirytowany czymś.

- Nie. – szepnęła, chociaż oboje dobrze ją usłyszeli. – Nic, po prostu…

- Tak panno Granger?

- Nie kocham go już i zerwałam z nim.

Severus odetchnął z wyraźną ulgą, co Dracon uważnie zarejestrował. Co się stało na wakacjach? Co Gra… znaczy Riddle mu obiecała, co między nimi było?

- Rozsądna decyzja. – swoim jedwabistym głosem powiedział Severus, przyglądając się jej.

- Profesorze? – odezwał się Dracon, nie wytrzymał tego napięcia, ciekawość byłą w nim bardzo rozwinięta.

- Tak? – Severus podniósł jedną brew do góry i spojrzał na chłopaka.

- Po co właściwie nas tu pan ściągną? Żeby zapytać, dlaczego Granger płakała? To trochę szyte grubymi nićmi nie uważa pan? Nie warto powiedzieć jej prawdy? – głos ślizgona był poważny, od razu postawił, że gra w otwarte karty. Chciał się dowiedzieć, co jest grane i tyle.

- Czyżby panie Malfoy? – Mistrz Eliksirów spojrzał na chłopaka i od razu poznał co chodził mu pogłowie, a więc Draco zauważył moją chwilę słabości? Przeszło mu przez myśl, no ładnie.

- Profesorze proszę powiedzieć o co tu chodzi. – wtrąciła się Granger, która przez chwilę zdawała się być nieobecna.

- Skoro nalegasz. – uśmiechnął się Snape jadowicie. – Jesteś pewna, że chcesz poznać prawdę dziecko?

- Tak. – jej głos brzmiał trochę niepewnie, ale harde spojrzenie jakie posłała nauczycielowi było bardzo wymowne. Panna-Wiem-To-Wszystko chciała znać prawdę.

- Jesteś córką… - Severus nabrał powietrza.

- Czarnego Pana. – dokończył za niego Draco.

- Świetny żart Smoku. – uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.

- To nie żart panno Granger, czy właściwie powinienem powiedzieć panno Riddle.

Hermiona patrzyła osłupiała to na jednego to na drugiego, czy oni do reszty oszaleli?! Ona miałaby być córką tej Jaszczurki? To najbardziej głupia hipoteza jaką usłyszała od 6 lat. Przecież jej ukochani rodzice, mama i tata… Oni byli mogolami! Na pewno była ich córką, przecież by jej to powiedzieli gdyby było inaczej! Nigdy nie mieli przecież, przed nią tajemnic. Nie, to nie możliwe. To nie może być prawda… A właśnie przecież jest w Gryffindorze, więc jak ona mogłaby być córką tego ślizgona?!

- Hermiono tak mi przykro. – wyszeptał blondyn.

Czuła, że złapał ją za rękę, że gładził ją swoim kciukiem. A ona powoli zapadała się w nicość, czarne macki łapały ją z każdej strony, twarze przyjaciół, które migały jej w pamięci ustępowały na rzecz Jaszczurki, który śmiał się do niej złośliwie. Nie czuła nic… Nie chciała na to patrzeć, nie chciała, ale musiała… Wreszcie odleciała w niebyt.



Rozdział, napisany z myślą o JEDNEJ komentującej osobie. Anastazja Fill